Nike Flyknit Lunar 3 - test butów

Kolejne buty wyzionęły ducha, zatem odsyłam je do w zaświaty, i przystępuje do spisania rzeczowej recenzji. Tym razem rzecz dotyczy modelu Nike Flyknit Lunar 3. Kupiłem je w roku 2018, pochlebnymi zachęcony recenzjami producenta i podpłaconych testerów. Pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne - kolor, lekkość i tkana cholewka robiły duże WOW:


Chyba największe obawy budziła podeszwa - Lunarlon - wyglądała jakoś tak "plackowato" i nie budziła zaufania w wielkim miłośniku Cushlona. No ale czasem warto zaryzykować. Przez pięć lat użytkowania buty spisywały się całkiem dobrze. Używałem ich przede wszystkim do szybkich, dynamicznych treningów tempowych. Raz jeden przebiegłem nawet 55 km i spisały się całkiem nieźle i na dłuższym dystansie. To but przeznaczony do asfaltu, zatem dobrze sobie radził na chodniku i suchych parkowych ścieżkach. Gdy było mokro wizyt w parku raczej nie ryzykowałem. Przynajmniej początkowo. W sumie przebiegłem w nich 4700 km i biegałbym dalej, ale rozleciał się totalnie zapiętek i to w obu butach. Wyłaziła z niego miękka wyściółka, a sztywne elementy skrobały pięty:


Gdyby nie cholewka, to pewnie już dawno bym je wywalił. Otóż cholewka trzymała zapiętek w kupie - tyle tylko, że po każdym zdjęciu butów, należało go ułożyć na nowo i szczelnie opatulić cholewką. Tkana struktura cholewki to petarda w tym bucie - przewiewna, lekka i piekielnie mocna! Na całej powierzchni nie ma ani jednego rozdarcia czy pęknięcia. No ale reszta buta niestety została jednak niedopracowana. Podeszwa bardzo szybko się wycierała, z każdym kilometrem traciła kolorowe elementy aplikowanych wzmocnień, a w lewym bucie pękła dziwnie w poprzek. Skleiłem i biegałem dalej. Kiedy jednak nie dało się już wygodnie i komfortowo biegać w tych butach - otrzymały nową rolę. Płaski bieżnik idealnie nadawał się do krótkich wypadów nad rzekę - gdzie czasem zalegało błoto, które w normalnych butach właziło we wszystkie szpary podeszwy. Tutaj wystarczyło otrzeć na chodniku błoto i buciki czyste jak malowanie. A czemu biegałem nad rzekę? To proste, od kilku lat biegnę rano 4 km na plażę, kąpię się, morsuję i wracam do domu 4 km. 


Gdyby nie lichy zapiętek i licha podeszwa, biegałbym w nich pewnie jeszcze długo - 5 tysi na pewno by pękło, a może i więcej. A tak niestety, mimo szumnych zapowiedzi i straszenia nowoczesną technologią, model zupełnie przeciętny. Kolejną parę kupiłbym tylko okazjonalnie i kto wie, czy nie tylko z powodu odporności podeszwy w łapaniu nadrzecznego błota?

Jeśli zatem szukasz dobrych i szybkich butów do częstych treningów - omijaj ten model szerokim łukiem. Szybko straci swoje walory i będziesz musiał kupić kolejne buty. Mimo deklaracji i zapewnień ze strony producentów - i tak zawsze chodzi o to, żeby biznes kręcił się na odpowiednio dużych obrotach. Żywotność obuwia sportowego chyba już zawsze pozostawiać będzie wiele do życzenia.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz