Zimna fala

Za oknem powoli i nieśmiało zaczyna się wiosna, to dobry moment na podsumowanie okresu zimowego, a w zasadzie na podjęcie tematu, który w skrócie można by ująć w ramy frazy "bieganie a morsowanie". Lodowe kąpiele stając się coraz popularniejszą formą zimowej aktywności, mają swoich gorących zwolenników i chyba równie wielu sceptyków, pukających się w głowę na sam widok. Czy morsowanie ma, czy może mieć jakiś wpływ na naszą formę biegową? Pytanie jest trudne i nie ma na nie łatwej odpowiedzi, tym bardziej dla kogoś, kto jak ja, ma za sobą ledwo dwa sezony lodowych kąpieli. Równie ważne są tu kwestie indywidualnych predyspozycji, kwestie okołotreningowe, kwestie stylu życia, odżywiania i całego rytmu dnia. Trudno to wszystko od siebie oddzielić i stwierdzić, że to właśnie ten, a nie inny czynnik ma największy wpływ. Spróbujmy jednak uporządkować całą kwestię "zimnej fali" w kilku punktach:

1. Morsowanie to nie jest forma masochizmu, nie jest to także próba wywołania sztucznej hipotermii i wpędzenia się w zapalenie płuc. To raczej kontrolowana forma wyjścia poza strefę komfortu. Nasza głowa lubi wyolbrzymiać trudności, dlatego przed pierwszym razem wydaje nam się, że to całkowicie nie dla nas, że nie damy rady, że będziemy straszni cierpieć. Większość osób, które jednak się przełamały i spróbowały morsowania, są pozytywnie zaskoczone tym, że to takie proste i przyjemne. Nie lubimy wychodzić z przytulnego stanu błogiego zadowolenia. Ale jeśli biegamy i trenujemy, nie trzeba nam tłumaczyć oczywistych spraw.

2. Lodowe kąpiele, rozumiane jako zanurzenie w zimnej wodzie i wyjście z niej zanim całkowicie stracimy poczucie ciepła, zanim zsinieją nam ręce, stanowią długotrwały proces przyzwyczajania organizmu do zima. W jego trakcie nasz organizm jest zmuszany poprzez lekki szok termiczny do odpowiedniej gospodarki energetycznej. Dzięki temu wykształca się tzw. tłuszcz brunatny (BAT), który spala tłuszcz biały by ogrzać organizm. Morsowanie może zatem przyczynić się do redukcji wagi, ale tu istotne jest także samo odżywianie. Kiedy dostajemy drgawek jest to sygnał, że mięśnie zaczynają "palić" glikogen by nas rozgrzać. To też jeden z sygnałów, by powoli wychodzić z wody, no chyba, że zależy nam na obniżeniu zasobu węgli w organizmie.

3. Po kąpieli wychodzimy z wody, szybko się wycieramy, ubieramy w suche rzeczy i staramy się by organizm powrócił do termicznej stabilizacji. Na początku poczucie chłodu może się utrzymywać nieco dłużej. Warto więc czasem rozgrzać się ciepłą herbatą, a jeśli mamy możliwość to także szybkim wskoczeniem do sauny. Z czasem organizm nauczy się odpowiednio cię rozgrzewać.

4. Jeśli zaczynamy naszą przygodę z morsowaniem, nasz pobyt w wodzie ograniczmy do krótkich sesji i obserwujmy reakcje organizmu w trakcie, oraz po wyjściu. Nigdy nie traktuj lodowych kąpieli w kategorii wyczynu, zawodów "kto dłużej wytrzyma", czy bicia rekordu. Każdy z nas ma inne predyspozycje - waga, tkanka mięśniowa, ilość tłuszczu w organizmie, styl życia, staż morsowy - to wszystko ma wpływ na długość poszczególnych sesji.

5. W kilka osób zawsze jest bezpieczniej i przyjemniej niż samemu. Lodowe kąpiele wyzwalają dużo pozytywnych emocji, czas płynie szybciej, kiedy się gada, żartuje, pomaga nawzajem. Przy wodzie skutej grubym lodem, łatwiej jest rąbać przerębel w kilka osób.


6. Woda stojąca (jezioro, staw, basen itp.) mniej wychładza, niż woda z nurtem (rzeka, falujący brzeg morski). Tak samo jest z pływaniem. Kiedy spokojnie stoimy w zimnej wodzie, wokół nas tworzy się nieco cieplejsza "otulina". Wiatr bardzo skutecznie i szybko wychładza nasz organizm. Kiedy szczególnie mocno wieje trzeba jak najszybciej ubrać się po kąpieli. Warto ją nawet wówczas nieco skrócić, nawet jeśli wydaje nam się, że do odczuwania zimna, jest jeszcze daleko.

7. Nie potrzebujesz żadnego specjalistycznego sprzętu - wystarczy czapka na głowę i ręcznik. Celem morsowania nie jest bicie rekordów, ale przyzwyczajenie organizmu do radzenia sobie z "zimnym stresem".

8. W czasie morsowania ciepło szybko ucieka z kończyn i przenosi się do wnętrza organizmu. Ręce i nogi szybko grabieją w zimnej wodzie. Jeśli czujemy w związku z tym silny dyskomfort, warto przerwać kąpiel i wyjść z wody. Organizm musi się przygotować stopniowo także do tego, by ogrzewać nasze kończyny. To przyjdzie z czasem.

9. Rozgrzewka to istotny element lodowych kąpieli. Pobudza pracę serca i krążenie. Przed wejściem do wody można także zrobić 30 głębokich oddechów. Pomagają też przysiady, pajacyki i pompki. Można trochę potruchtać.

10. Morsowanie wzmacnia odporność organizmu nie tylko na zimno, ale także na inne czynniki środowiskowe, które próbują go atakować. Nie uchronią nas jednak przed wszystkimi chorobami, ani nie sprawią, że będziemy mogli całą zimę chodzić bez czapki, szalika i w krótkiej koszulce. Przyzwyczajenie do zimna to proces długofalowy i uzależniony od jednostkowych predyspozycji. Po trzech sporadycznych kąpielach nie nabierzemy nadziemskiej mocy. Na pewno będzie to fajne przeżycie, ale jeśli myślimy o wymiernych efektach, powinniśmy kąpać się w lodzie regularnie.

11. Zimna woda doskonale działa na zmęczone bieganiem mięśnie, jako regeneracja po połówce, czy maratonie sprawdza się idealnie. Na bardziej zaawansowanym poziomie możemy wpleść lodową kąpiel w nasz trening biegowy. Robimy wybieganie, zakończone morsowaniem, albo morsujemy, a potem biegamy. Albo biegamy, morsujemy i znowu biegamy. Pamiętajmy jednak, że wysiłek i dystans musimy dopasować do naszych możliwości - połączenie treningu i kąpieli w zimnej wodzie będzie skutkowało większym wydatkiem energetycznym. Organizm będzie się domagał paliwa do ogrzewania, tym bardziej, jeżeli biegamy na powietrzu w warunkach zimowych.

12. Adaptacja do zimna, to nie tylko kąpiele. Jeśli mamy przydomowy ogródek, albo taras, zimą możemy na nim robić gimnastykę. Ćwiczenia powinny być na tyle intensywne, by nas rozgrzewać. I podobnie jak z kąpielą w przeręblu, kiedy odczuwamy, że zaczyna nam być zimno, wróćmy do ciepłego pomieszczenia, albo po prostu załóżmy kurtkę, jeśli np. ćwiczymy w środku lasu. Każdy, kto biega przez cały rok, dobrze zna zasadę, że na trening ubieramy się tak, jakby było 5 stopni więcej niż pokazuje termometr. Ale to nie do końca prawda. Możemy tę granicę trochę poszerzyć poprzez adaptację organizmu do zimna. Wystarczy zacząć lekko odchudzać nasz strój treningowy zimą i odpowiednio reagować, na sygnały, które wysyła nam organizm. Tak samo jak w morsowaniu - lepiej zacząć od krótszych sesji, a potem powoli je wydłużać. Bez nadmiernego kozaczenia i realizowania z góry założonego kilometrażu. Załóż koszulkę z krótkim rękawem, krótkie spodenki, czapkę i rękawice i pobiegaj tyle, ile dasz radę wytrzymać w danych warunkach temperaturowych. Na początku warto rozróżniać trening biegowy od treningu morsowego, z czasem będzie je można łączyć.

13. Wiosna i lato to wcale nie koniec adaptacji do zimna. Owszem trudno będzie znaleźć przerębel o tej porze roku w naszej szerokości geograficznej, ale nawet latem woda w Bałtyku potrafi być bardzo zimna, tym bardziej, że chłodzi nas dodatkowo jej ruch i wiejąca bryza. Przez cały rok doskonale sprawdza się zimny prysznic. Początkowe odczucie może być trudne do wytrzymania, ale z czasem organizm się do tego przyzwyczai. Zanurzenia możemy przeprowadzać także w wannie wypełnionej wodą i kawałkami lodu, ale jest to działanie zdecydowanie mniej ekologiczne niż prysznic.

14. Morsowanie nie jest zalecane osobom z chorobami serca, ale zasadniczo jeśli cierpimy na jakieś inne przewlekłe dolegliwości, także powinniśmy skonsultować się z lekarzem. Same w sobie, kąpiele lodowe, nie są panaceum na wszystkie dolegliwości. W gruncie rzeczy są tylko jednym z wielu elementów, które powinniśmy uwzględnić, jeśli zależy nam na ogólnej poprawie wydolności. Bieganie to nie tylko szybkie przebieranie nogami, ale pewna wizja organizacji naszego życia. Zimna fala to doskonały komponent, uzupełniający tę układankę, a przy okazji naprawdę całkiem przyjemny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz